
Produkt kupiłam ze względu na niesamowicie ciekawy i naprawdę pozytywnie zaskakujący skład. W środku mamy bogactwo naturalnych składników nawilżających i przeciwstarzeniowych. Do tego, jest to kosmetyk wegański. Po wrzuceniu jego zdjęcia na Instagramie, pisałyście o nim same pozytywne rzeczy, zachwycając się jego zapachem, a te z Was, które nie testowały go, jednogłośnie stwierdziły, że potrzebują recenzji. Oto jest i dzisiaj jeszcze bardziej niż zawsze, polecam przeczytać też część z analizą składu, bo można się z niej wiele nauczyć, zwłaszcza będąc początkującym w tej kwestii. Miłej lektury.
Jeśli jesteście ze mną dłużej, wiecie, że już dawno temu przeszłam na dwuetapowe oczyszczanie twarzy (i nie mam zamiaru z niego zrezygnować), zatem wszelkiego rodzaju żele, pianki czy też musy, służą mi jako drugi etap, podczas mycia twarzy. W tej metodzie pierwszy krok to produkt olejowy. Jeśli chcecie dowiedzieć się czym jest owo oczyszczanie dwuetapowe, które zdobywa coraz większą rzeszę fanek, to odsyłam Was TUTAJ. Post ten jest zarazem recenzją takiego właśnie kosmetyku olejowego. Natomiast jak mam nowy kosmetyk do testowania, zawsze choć raz, sprawdzam też jak radzi sobie solo, zwłaszcza ze zmywaniem makijażu.

DANE TECHNICZNE
Produkt myjący do twarzy do codziennego użytku
Pojemność: 150 g
Cena: 10-15 pln
Polska marka
Produkt wegański
Marka cruelty-free (zweryfikowana również przeze mnie – lista marek)
OPAKOWANIE, KONSYSTENCJA, ZAPACH



Miękka plastikowa tubka sprawia, że produkt jest łatwy w użyciu i można go wycisnąć i zużyć do końca. Konsystencja jest dość gęsta, kremowa, jak taki lekko już stężony budyń. Produkt ma dobrą przyczepność do skóry i idealny poślizg. Zapach jest ogromną zaletą tego kosmetyku, według mnie to taki intensywnie borówkowy jogurt. Bardzo przyjemny, nie za mdły, nie męcząco słodki, naprawdę bardzo apetyczny i „naturalny” w odczuciu zapach.

SKŁAD
Aqua (Water), Glycerin – gliceryna, Cetearyl Alcohol – alkohol cetylostearylowy, Glyceryl Stearate – monostearynian gliceryny, Sodium Cocoyl Glycinate – DETERGENT MYJĄCY, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) – masło shea, Trehalose – trehaloza, Vaccinium Corymbosum (Blueberry) Seed Oil – olej z borówki, Vaccinium Corymbosum (Blueberry) Fruit Extract – ekstrakt z borówki, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract – ekstarkt z malin, Citrus Junos (Yuzu) Fruit Extract – ekstrakt z Yuzu, 3-O-Ethyl Ascorbic Acid – witamina C, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil – olej słonecznikowy, Cocamidopropyl Betaine – Kokamidopropylobetaina DETERGENT MYJĄCY, Tocopherol – witamina E, Caprylic/Capric Triglyceride – emolient tzw. tłusty, Diethylhexyl Syringylidene Malonate – stabilizator filtrów słonecznych, Xanthan Gum – guma ksantanowa, zagęstnik, Acrylates Beheneth-25 Methacrylate Copolymer – stabilizator konsystencji, Disodium EDTA – konserwant, Sodium Chloride – chlorek sodu, sól, substancja konsystencjotwórcza, Citric Acid – kwas cytrynowy, regulator pH, Potassium Hydroxide – wodorotlenek potasu, regulator pH, Ethylhexylglycerin – konserwant, Phenoxyethanol – konserwant, Sodium Benzoate – benzoesan sodu, konserwant, Potassium Sorbate – sorbinian potasu, konserwant, Parfum (Fragrance) – zapach, CI 42090 – barwnik błękit brylantowy, CI 17200 – barwnik fuksja
ANALIZA SKŁADU – CO JEST W ŚRODKU?
Na początku składu mamy szereg składników nawilżających (gliceryna, trehaloza) i odżywczych (masło shea, olej z borówki, olej słonecznikowy). Co ważne, na drugim miejscu w składzie jest gliceryna, której dopuszczalne stężenie w produktach kosmetycznych to od 1% do 15%. Dlaczego tak jest? Bo w stężeniu do 15% gliceryna ma właściwości nawilżające, natomiast w wyższym, pochłania wodę, zatem wysusza. Jak wiemy, składniki są wypisane w składzie od największego stężenia do najmniejszego, co daje nam pogląd, że nic co jest w tym produkcie, nie ma wyższego stężenia niż 15% (zakładając, że producent dał 15%-owe stężenie gliceryny, bo być może dał mniejsze), a to ważna informacja, w dalszym rozpatrywaniu składu. Cetearyl Alcohol jest alkoholem tłuszczowym, więc również pełni tu funkcję nawilżającą i re-natłuszczającą, zatem nie wysusza skóry, jak alkohole beztłuszczowe. Występujący po nim Glyceryl Stearate jest emulgatorem, służy do zamieniania konsystencji w emulsję, a mus jest przecież właśnie gęstą emulsją. Sodium Cocoyl Glycinate to substancja myjąca, detergent, czyli składnik odpowiadający za oczyszczenie skóry. Składniki myjące mają rożne siły działania, Sodium Cocoyl Glycinate ma średnią moc intensywności. Dla zobrazowania, powiem, że plasuje się między popularnymi, bardzo mocnymi Sodium Lauryl Sulfate (SLS), czy Sodium Laureth Sulfate SLES, a delikatnymi Decyl Glucoside czy Coco Glucoside. Zatem ma średni potencjał drażniący i może być zbyt „intensywny” dla cer wrażliwych. Jednak tutaj jest mocno zneutralizowany substancjami odżywczymi i nawilżającymi. Drugą substancją myjącą w tym kosmetyku jest Cocamidopropyl Betaine i to jest detergent delikatny, idealny nawet dla cery skłonnej do podrażnień, zaczerwienienia czy naczynkowej. Olej z borówki to źródło kwasów omega-3 i omega-6, kwasu alfa linolenowego, a także witaminy C, E oraz zeaksantyny, ekstrakt z borówki to witaminy A, B, C, E i PP oraz makro i mikroelementy, ekstrakt z malin bogaty jest w witaminę A, E, K, ryboflawiny, kwas linolowy, antocyjany, minerały takie jak: potas, wapń, cynk, magnez, miedź, żelazo, magnez, mangan, beta-karoten, mniej popularny Citrus Junos (Yuzu) Fruit Extract, czyli ekstrakt z owocu Yuja (w Chinach, skąd pochodzi nazywany Yuza – wymowa „Judza”), to głównie witamina C, a za tym składnikiem mamy dodatkowo 3-O-Ethyl Ascorbic Acid, czyli formę witaminy C.
W drugiej połowie składu, jeszcze formę witaminy E czyli Tocopherol. Co łączy wszystkie te sześć składników? Są naturalnymi antyoksydantami. Antyoksydanty to składniki opóźniające proces starzenia, działają zatem przeciwzmarszczkowo, przeciwstarzeniowo i chronią skórę przed negatywnymi czynnikami zewnętrznymi. Wszystkie pomogą też w poprawie kolorytu skóry, jej ogólnej kondycji, a ekstrakt z malin, z Yuzu i witamina C dodatkowo ją rozjaśnią.

Na ile stabilną formę mają witaminy C i E w tym produkcie? Trzeba wziąć po uwagę dwie kwestie – ile jest ich w składzie i czy mają zapewnione warunki, do bycia stabilnymi. Są dość nisko w składzie, witamina C jest dopiero w połowie, witamina E, jeszcze niżej, więc jest ich stosunkowo niewiele. Prawdopodobnie bardzo mało, biorąc pod uwagę, że gliceryna na samym początku składu ma 15%, to te składniki nie będą miały nie wiadomo jak wysokich stężeń. Do tego stabilniejszą formą witaminy E byłby Tocopherol Acetate. Niby ich współobecność w produkcie oraz fakt, że towarzyszą im inne antyoksydanty przemawia na korzyść, ale raczej nie skupiałabym się na ich istnieniu tutaj. To na pewno nie jest działanie jakie dadzą Wam sera z witaminą C o stężeniu 10-15%, czy witaminą E na początku składu (tutaj jest praktycznie pod koniec). To raczej uzupełniacze produktu niż stricte źródło tych witamin dla naszej skóry. Czy jestem zawiedziona? Produkty do mycia, to… produkty do oczyszczania skóry (aż i tylko taka jest ich funkcja) i nie zastąpią one serum czy kremu, nawet mając nie wiadomo jak bogate składy. To przyjemne kiedy nawilżają cerę, ale jest to kosmetyk zmywalny i nie działa długofalowo na naszą skórę. Szanse na realny wpływ na nią mają tu przede wszystkim składniki do ekstraktu z malin, może do ekstraktu z Yuzu.
Pozostała część składu to już tylko emulgator, konserwanty, regulatory pH, zapach i barwniki.
CZY MI SIĘ SPRAWDZIŁ? CO O NIM SĄDZĘ? CZY WARTO KUPIĆ?

Pierwsza połowa składu jest bardzo odżywcza i nawilżająca, przyjazna skórze suchej, wrażliwej. Jedyne zastrzeżenia mam do ilości użytych konserwantów i tego, że niektóre z nich mają wyższy potencjał drażniący.
Najpierw napisałam Wam swoje odczucia wobec niego, ale przeczytajcie ten post do końca, bo opinia o tym produkcie jest zależna od prywatnych preferencji i rozumiem dlaczego część osób go polubiło, ALE nie każdemu się on przyda.
Produkt ma konsystencję musu, który jest kremowy i jak to kremy, lekko tłustawy. Niestety, z tego względu, nie jest najlepszym wyborem do dwuetapowego oczyszczania. Olejowe produkty, będące pierwszym krokiem w tej metodzie mycia skóry, są już same w sobie tłuste (nawet te, które zaliczamy do produktów olejowych hydrofilowych, czyli zamieniających się w emulsję w kontakcie z wodą), zatem jeśli jako drugi krok znowu użyjemy czegoś tłustawego, oleje się z nim połączą, ale się nie zmyją do końca, w związku z czym, twarz będzie na koniec zalepiona całą tą tłustością. Wynika to również z tego, że ten produkt, nawet stosowany solo, zostawia po spłukaniu go, intensywnie wyczuwalną warstwę okluzyjną, czyli taki film na skórze, który choć tutaj nie jest mocno odczuwalny pod palcami, to zostawia charakterystyczne odczucie na skórze, jakbyśmy już nałożyły na skórę krem, który osiadł się na powierzchni twarzy. Niektóre osoby mogą to sobie chwalić, bo sprawia to, że skóra nie jest ściągnięta po myciu i daje to działanie nawilżająco-odżywcze. Ja nie mam problemu ze ściągniętą skórą po myciu, dzięki dwuetapowemu oczyszczaniu, a wolę mieć całkowicie „odblokowaną” cerę po umyciu i potem sama nakładać na nią pielęgnację, która mi ją nawilży i odżywi, według własnego uznania. Używałam go solo, rano, aby zmyć pozostałości pielęgnacji z nocy, aby go zużyć, jednak nie czerpałam z tego zbyt wielkiej przyjemności. Uwielbiam produkty do mycia twarzy, które nawilżają, ale nie lubię uczucia pozostawienia wspomnianego filmu. Dlaczego nie zmywałam nim makijażu wieczorem? Bo mi go nie domywał. Po zmyciu miałam nadal rozmazany tusz do rzęs dookoła oczu.
Kiedy nie warto go kupować? Na pewno nie polecam go do dwuetapowego oczyszczania, ani do demakijażu (przede wszystkim jeśli nosimy makijaż mocniejszy niż np. krem BB czy lekki podkład, nie mówiąc już o trwałym tuszu do rzęs) i nie, jeśli nie lubimy, jak produkty do mycia zostawiają nam na twarzy kremowy film.
Kiedy go kupić? Polecam go jeśli szukacie kosmetyku do stricte umycia samej skóry twarzy, na przykład po nocy lub wieczorem, a macie skórę suchą, wiecznie ściągniętą (ja bym wtedy zaczęła jednak korzystać z dwuetapowego oczyszczania). Jeśli nie nosisz makijażu lub używasz tylko kremu BB, sam mus powinien być wystarczający. Nosząc jakikolwiek trwalszy makijaż miałabym zawsze obawy, że nie zmyłam wszystkiego dokładnie i używałabym przed nim płynu micelarnego. Jeśli lubi się to uczucie odżywiania pochodzącego z zostawionego filmu na skórze, to też będzie on dobrym wyborem dla Ciebie.
Czy kupię ponownie? Odpowiedź jest już chyba oczywista. Nie, ponieważ nie potrzebuję tego typu produktu w łazience i szybko nie będę potrzebować.